Udręki słodycz
Trzymając za rękę ognistą istotę przez korytarze snuję się czarne Krew z mojej rany miesza się z błotem Wkoło spojrzenia marne Diabeł w tych oczach niewinnie kusi Kto zatracony, ten klęka Pojmane dusze usną na wieki Och jaka słodka udręka Przyćmione myśli już bez poświaty tlą się wyblakłym cieniem Lament płaczliwy, lament ostatni Rozbrzmiewa niespełnieniem A między słowa wkradła się cisza kolory piękna kradnąca Oto udręki słodycz prawdziwa Udręki wiecznej, bez końca.