Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2019

Tajemnica mglistej łąki

Na spowitej przez mgłę łące którą licho trzyma w pieczy Snuje się posępnym krokiem półwyraźny cień człowieczy Głowa jego pochylona duszy udręczonej brzemię Po co przyszedł? Dokąd zmierza? Czy to ludzkie jest istnienie? Wtem wędrowiec zwolnił kroku, uniósł pochyloną głowę cicho szepnął coś pod nosem po czym ruszył w moją stronę Im był bliżej, tym wyraźniej słychać było jego słowa lecz nie znalem ich znaczenia ...recytował wciąż od nowa Dziwny bełkot, dźwięk piskliwy, skrzekot, syki, zawodzenia Wszytko się zlewało w jedność w jego pieśni zatracenia I choć chciałem wtedy uciec bo strach mnie przeszywał srogi To nie mogłem się poruszyć w miejscu tkwiły moje nogi Ciało zwarte w niepokoju trzęsło się tak bez pamięci Patrząc na to co nadchodzi zaciskałem tylko pięści Oczy jego wyłupiaste pozbawione były powiek podszedł do mnie w dłonie klasnął ale nie, to nie był człowiek Lecz przemówił ludzkim głosem zrobił to ten jeden raz "Odejdź stąd śmiertel

Wyznanie straceńca

Wstrzymany oddech na krótką chwilę Ja upojony Twoim spojrzeniem Czuję jak serce w pośpiechu bije Czy wiesz, że jesteś moim spełnieniem? Skrawek niewielki uśmiechu Twego noszę głęboko w duszy mej na dnie Skradłem go w ciszy razu pewnego  Licząc na więcej, tak nieporadnie Nim namaluję smugi wieczyste Jasne obrazy, barwne pejzaże Bądź mi od teraz, bądź mi na zawsze o Tobie jednej wciąż tylko marzę Staję więc dzisiaj naprzeciw Ciebie Chcę się przekonać, że to coś znaczy Jeśli mi powiesz - odejdź... odejdę Nakarmię kruki ziarnem rozpaczy

Cyniczny niszczyciel światów

Obudziłem swe demony, które kiedyś okiełznałem Uwolniłem te potwory, niech rozpieprzą wszechświat cały Miłosierdzie przeminęło, jak przemija każda chwila Ckliwy lament, puste oczy i herezji wielka siła Otworzyłem klatkę bestiom, co w cynizmie wychowane wiernie służyć mi przysięgły, jam jest ich jedynym panem Rozpędzone w dzikiej furii zniszczą wszystko na swej drodze      Na pohybel pięknu świata, chwała cierniom i pożodze 

Ogień niepokory

Trwaj na wieki gniewny ogniu niepokory jasny Panie wyniesiony na piedestał przez odwieczne zwiastowanie W twych płomieniach otulony skrywam się przez całe życie Ty wypełniasz moje żyły dzięki tobie serca bicie Wskaż mi ścieżkę, nią podążę niczym pielgrzym opętany W stronę pieśni ciemnookiej w snach jedynie zasłyszanej Jej melodia burzy spokój i roznieca twe płomienie W Niej dostrzegam swoją prawdę dla Niej moje zapatrzenie Gotów jestem więc do drogi i niech krwawią moje stopy Ogniu, prowadź mnie do pieśni tam, gdzie rytm Jej szczerozłoty