Rozsądek

Mój rozsądku przenajmilszy, co w uśpieniu wiecznym tkwiłeś
Czas już byś przemówił głosem, którym dotąd nie mówiłeś
Wyzwól rozum od niewoli, sercu zatkaj usta szlamem
Ono złym jest drogowskazem, chociaż szczerze mu ufałem

To przez jego podpowiedzi i przez twojej brak czujności
Dziś zaszywam swoje rany, składam połamane kości
Liczę zadry i nacięcia, krew zastygłą z podłóg zmywam
No i noże wbite w plecy, pomalutku wydobywam

To cierpienie, choć bolesne, jest nauką dla rozsądku
Wiem, że więcej już nie uśniesz, tak... zaczniemy od początku
Wspólnie wtrzewimy wszystko, co też serce nam podpowie
Nigdy więcej ślepych oczu, nigdy sentymentów w głowie

Oto siła i potęga, znieczulenie, brak słabości
i jedyna słuszna droga, aby ustrzec się nicości
Krocząc nią tak po horyzont, będę szukał tam wyjątku
Który nie wykrwawi serca i nie zwiedzie cię rozsądku.



 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cyniczny niszczyciel światów

Tajemnica mglistej łąki

Cyrk dziwadeł